W przedostatni weekend karnawału odbywają się parady kostiumowe dla dzieci.
W ostatni tydzień karnawału młodzież jest podekscytowana! Zbliża się największa impreza roku! Coraz częściej na ulicach miasta można dostrzec młodych ludzi przybranych w kolorowe maski lub śmieszne czapeczki, peruki...
W czwartek przed ostatecznym karnawałowym weekendem jest Cikno Pempti - wędzony czwartek, czyli odpowiednik naszego Tłustego Czwartku. W tym roku nasze czwartki zschynronizowały się :) Cikno Pempti to wielkie grillowanie od samego rana. Dzień uczty, je się tyle mięsa ile da się zmieścić w brzuszku. Grillują wszystkie rodziny. Przed bary i restauracje również są wystawiane grille, nad miastem unosi się smog, ze wsząd dobiega głośna muzyka. Wieczorem młodzi ludzie udają się do tawern by jeść i pić.
Właściwy karnawał to ostatni weekend przed postem. W sobotę późnym południem rozpoczyna się parada, która składa się z grup osób przebranych tematycznie. Parada trwa kilka godzin i przebiega wyznaczoną trasą w centrum miasta przy akompaniamencie głośnej muzyki, greckiej lub prosto z Rio. Uczestnicy parady są szczęśliwi, skaczą, tańczą. Jest to chyba jedyny dzień w roku, gdy wszędzie widać pijących alkohol greków. Impreza trwa do samego rana!
My z Y. również się przebraliśmy! Ja za czarnego aniołka, Y. za pirata...później mu zazdrościłam i sama chciałam być piratem ;)
Była to jedna z najlepszych imprez na jakich byłam! Nie mogę się doczekać do następnego roku!
By przybliżyć Wam atmosferę karnawału z Patry poniżej podaję link do krótkiego filmiku na youtube:
https://youtu.be/NGRWjYuD26E
W niedzielne popołudnie parada jest powtarzana. Kończy się wieczorem w porcie, wtedy też zostaje podpalona karykaturalna figura - król karnawału, po czym zostaje zepchnięta do morza. Około godziny 21 rozpoczyna się pokaz sztucznych ogni, fajerwerków... jest to symboliczne zakończenie karnawału.
Po karnawale, dokładnie 40 dni przed Wielkanocą rozpoczyna się post czyli "sarandakosti", wiele osób szczególnie mężczyźni stosują dietę bezmięsną, dodatkowo w środy i piątki nie spożywają nabiału. W naszym domu pościł tylko teść, więc teściowa przez 40 dni miała dodatkowe zajęcie - gotowanie bezmięsnych obiadów.
Pierwszy dzień postu to Kathari Dewtera - Czysty Poniedziałek. W tym dniu prawie wszyscy udają się na obiad do specjalnych tawern i restauracji, które specjalizują się w potrawach z owoców morza - thalasina. Specjalnie na tą okazję przygotowują menu bezmięsne, beznabiałowe i bezrybne! Specjałem dnia jest taramosalata czyli pasta z ikry. Tawerny i restauracje są przepełnione! My wraz z rodziną początkowo weszliśmy do czterech z nadzieją na znalezienie jednego wolnego stolika, po czym udaliśmy się za miasto do nadmorskiej wioski Wrachnejka słynącej z niezliczonej ilości restauracji. Po około 20 minutach desperackiego jeżdżenia wzdłuż ulicy z restauracjami w końcu udało nam się znaleźć! Głodni jak wilki zasiedliśmy do stołu! Zamówiliśmy spaghetti z muszlami, smażone kalmary, ośmiorniczi w zaprawie octowej i oczywiście pastę z ikry. Na potrawy czekaliśmy około godziny... ściśnięci pomiędzy innymi stolikami, wśród innych zniecierpliwionych i zgłodniałych klientów. Obsługa restauracji tylko biegała i dostawiała kolejne krzesła. Mimo wszystko warto było czekać, najedliśmy się jak dzikie świnki, a i restauracja była dosyć ciekawa, bardzo mi przypominała nasz polski folklor. Kathari Dewtera to również dzień puszczania latawców.
Wielkanoc, czyli po grecku Pascha jest najważniejszym świętem w prawosławiu (i jak w każdej chrześcijańskiej religii). Jest to święto "ruchome" i w tym roku odbyło się tydzień po naszych katolickich świętach. 7 dni przed Wielkanocą rozpoczyna się Wielki Tydzień. Wszyscy życzą sobie wesołych świąt, czyli "Kalo Pascha", nawet autobusy miejskie mają wyświetlacze o tej treści. Większość Greków już nie pracuje, a Wielki Piątek i Poniedziałek Wielkanocny są dniami wolnymi od pracy dla wszystkich. Wszystkie szkoły mają dwutygodniowe ferie.
Kilka dni przed Wielkanocą gospodynie domowe barwią jajka na czerwono za pomocą wywaru z buraków lub czerwonej cebuli lub po prostu chemicznym barwnikiem. W Grecji nie ma tak jak u nas tradycji święcenia jajek w kościele, nikt tu nie idzie w Wielką Sobotę z koszyczkiem do kościoła. Jajka rozbija się w Wielkanoc, dwie osoby trzymają po jednym jajku i jedna osoba wypowiada słowa "Christos Anestis" po czym uderza w jajko drugiej osoby i na to odpowiada "Alithos Anestis". Rozbijanie jajek ma przynosić szczęście, wygrywa osoba której jajko nie pękło po zderzeniu.
W Wielki Piątek udaliśmy się do kościoła na mszę. Msza rozpoczyna się o godzinie siódmej wieczorem. Greckie msze trwają zwykle 3 godziny, ale każdy przychodzi sobie jak chce, nie ma reguły. Wchodząc do kościoła wypada (ale nie trzeba) mieć drobne, które wrzuca się do drewnianej skrzyneczki, następnie bierze się woskową, cienką i podłużną świeczkę i podpala w wyznaczonym miejscu. Każdy czeka w kolejce, która ciągnie się wzdłuż ikon, przed którymi wszyscy wykonują trzykrotnie znak krzyża, a następnie całują wizerunek jakiegoś świętego. Każdy chce być jak najbliżej ołtarza, jest tłoczno, ale wciąż w logicznym porządku, mężczyźni po prawej, kobiety po lewej. Starsze osoby siedzą z tyłu w wygodnych krzesełkach. Na środku kościoła stoi szklana skrzynia na czterech wysokich nogach, nad skrzynią rodzaj baldachimiu. W środku na bordowych poduszkach leży Jezus ściągnięty z krzyża. Każdy pragnie się tam dostać, chociaż na chwilkę. Cała msza jest "prześpiewana" przez księdza i jego pomocników, którzy intonują ewangelię. Co jakiś czas wszyscy uczestnicy mszy wspólnie wykonują trzykrotny znak krzyża. Ksiądz czyli papas (Παππάς) z bardzo zasmuconą twarzą kołysze kadzielnicą. Podchodzi do symbolicznej skrzyni z ciałem Jezusa i ku mojemu zaskoczeniu spryskuje wszystkich obecnych wodą różaną. Przed godziną 22 z kościoła wychodzi procesja Męki Pańskiej z krzyżem i ozdobnym stelażem ze skrzynią z Chrystusem. Wielu uczestników mszy posiada lampion i w ciszy podąża za krzyżem.
W Wielką Sobotę wszyscy przestrzegają postu, lub nawet w ogóle nie jedzą. Wieczorem o godzinie 21 rozpoczyna się najważniejsza w roku msza - Anastasi, na którą udają się wszyscy, bez wyjątku! Na przykościelnym placu urządzono dodatkowy ołtarz do którego pod sam koniec mszy przybędą wszyscy księża. Każdy wierny jest odświętnie ubrany i ma ze sobą dużą, długą świecę zwaną tutaj labatha. Często świece mają różne wymyślne zdobienia. Długo przed świętami telewizja pokazuje reklamy supermarketów z promocjami na te świece, a małe sklepy prześcigają się w wymyślaniu dekoracji do nich. Tuż przed północą każdy stara się odpalić swoją świecę od świecy księdza i następnie swoją świecą przekazuje płomien kolejnej i kolejnej osobie. Według wierzeń jest to oryginalny płomień sprowadzony z Jeruzalem z kościoła Zmartwychwstania Pańskiego. Jest z tym związany pewny mistycyzm, otóż każdego roku ksiądz, jako przedstawiciel greckiego kościoła prawosławnego udaje się do Grobu Pańskiego pod wrogą mu strażą izraelską. Ksiądz ten nie posiada ze sobą nic oprócz odzieży i świecy. Oznacza to, że nie ma zapałek czy zapalniczki by mógł podpalić świecę, ale po wyjściu z grobu jest ona podpalona, oznacza to, że zapaliła się sama... Według opowieści świadków ksiądz wychodzi z grobu roztrzęsiony, osłupiały, w szoku...
Nie chcę urazić niczyich uczuć i wierzeń religijnych, ALE - w kościele Zmartwychwstania Pańskiego w Jerozolimie byłam osobiście, spędziłam tak około 40 minut czekając w kolejce by wejść do symbolicznego grobu w centrum bazyliki, więc miałam czas na obserwacje. W kościele nie chodzą za wiernymi i zwiedzającymi izraelscy strażnicy czy policjanci z bronią, nikt nie jest przeszukiwany, czy to też wnosi zapałki... Do grobu może wejść każdy, raczej pojedynczo, bo w środku jest po prostu ciasno. Wewnątrz panuje półmrok, ale grób jest przyzdobiony nieliczymi zniczami, które dają jaką taką poświatę. Po wejściu ma się chwilę na krótką modlitwę. Na własnej skórze odczułam, że jest w tym miejscu coś elektryzującego, mistycznego, czuje się obecność Boga... ale gdybym weszła do grobu ze świeczką to nie sądzę bym miała problem z jej podpaleniem....
Powracając do tematu, około północy kościół jest przepełniony, dookoła kościoła zgromadzeni są liczni wierni. Czuć podniosła atmosferę, która wzrasta z minuty na minutę.
O północy w całej Grecji rozbrzmiewają odgłosy dzwonów kościelnych, słychać huk petard i odpalanych fajerwerków. Wszyscy są szczęśliwy, że Jezus zmartwychwstał i wypowiadają słowa " Christos Anestis" (co oznacza Chrystus zmartwychwstał), na co w odpowiedzi słyszą "Alithos Anestis" (prawdziwie zmartwychwstał). Ogólnie jedna wielka radość! Miałam wrażenie, że jestem na imprezie sylwestrowej ;) Wszyscy się całują i życzą sobie wszystkiego najlepszego, czyli "Hronia pola!" co w wolnym tłumaczeniu oznacza wielu lat (nie wiem dlaczego, ale niezależnie czy są to urodziny czy to święto państwowe, każdy życzy sobie "hronia pola"). Następnie każdy udaje się do domu na długo wyczekiwaną wyżerkę, uważając przy tym by świeca nie zgasła. Przed wejściem do domu, na górnej framudze głównych drzwi, dymem ze świecy wykonuje się znak krzyża (okapca się ). Jest to stara tradycja, rysunek krzyża jest znakiem bożej łaski i opieki, ma przynieść szczęście i chronić domowników. Po powrocie do domu świecą zapala się "znicz" w domowym ołtarzyku, kąciku z ikonami świętych. Każdy grecki dom ma taki kącik i każdy dom powinien mieć płomień z Jeruzalem. My z Y. kącika z ikonkami nie mamy, za to żeby dać Wam jakieś wyobrażenie dodaję zdjęcie z moich archiwów, czyli z domu babci Y.
W domu czekała na nas zupa magierica, grecki specjał... w jej skład wchodzi wątróbka, flaczki jagnięce, sałata i zacierka z jajka i soku z cytryny! MA-SA-KRA! Oczywiście nie tknęłam, zresztą kto jada po północy ;)? Nie mogłam się doczekać jutra, w menu znajdowały się prawdziwe smakołyki przygotowane przeze mnie, czyli puszysty serniczek, kopiec kreta i sałatki! To są rarytaski, a nie jakieś tam flaki...
Niedziela Wielkanocna to czas radości i wspólnego biesiadowania. Już od wczesnego rana w każdym domu rozpoczyna się wielkie grillowanie jagniąt! Rodziny siedzą na zewnątrz, w ogrodach lub na tarasach przy rożnach i ze wsząd dobiega głośna grecka muzyka. Wszystko oczywiście przy lokalnym winie lub ewentualnie piwie. Na stole króluje czosnkowy ser tzatziki oraz nabiały i długo wyczekiwane salami! Tradycyjnym wielkanocnym smakołykiem jest kurabiedes, czyli waniliowe ciasteczka z cukrem pudrem. Dzieci zajadają czekoladowe jajeczka i króliczki.
Jeśli jest się chrzestnym, w tym dniu należy wręczyć dziecku wartościowy prezent. W tym roku była moda na buty.
Wszystko pięknie ładnie, ale co jest grillowane?...
Jagniątko i kokoretsi!
Kręci się baranek kręci... kręci się i żołądek mój... a raczej przewraca na drugą stronę...straciłam apetyt po tym jak zobaczyłam całego zwierza nabitego na pręt z głową! Oczami! Zębami i językiem!...stwierdziłam, że znowu powrócę do wegetarianizmu.
Moja grecka rodzina była bardzo szcześliwa na widok grillowanego jagniątka, nie potrafiła się doczekać, bo cały proces pieczenia zajmuje 5 godzin! Dużo szybciej grilluje się kokoretsi (tradycyjne danie wielkanocne), czyli kawałki wątroby i płuc zawinięte w jagnięce flaki... całość nadziana jest na metalowy pręt jak olbrzymi szaszłyk.
Około godziny 13 cała rodzina zasiadła do stołu. Teściowa jako głowa rodziny zjadła głowę baranka... nastomiast teściowa siostry mojego męża jądra...
(bez komentarza)
W Wielkanocny Poniedziałek z radością chochlika polałam męża wodą! :) jak zawsze był zaskoczony :) Lany Poniedziełek to moja ulubiona polska tradycja ;)