Dzisiaj, jak każdego wiosennego popołudnia jest tu tłoczno od biegaczy, nierzadko bardzo wiekowych i czasami mi wstyd, że oni potrafią, a ja.... leń! Może nie taki leń, bo w końcu jakiś mam cel w tym moim spacerze. Cel - Plaz! Jest to nazwa placu na, którym znajduje się wspomniana wcześniej kafeteria i mój parkiet do skatingu! To tutaj wskakuję w moje super rolki i śmigam jak ta balerina na lodzie! ...czyli próbuję się utrzymać w pionie ;) uczę się i jakoś mi to idzie! Już potrafię skręcać, więc to jakiś postęp, nieprawdaż? ;) A co najważniejsze - tu spotykam mych ziomków! Mych małych przyjaciół, którzy zawsze zawołają "cześć" i z zachwytem zerkają na moje super-cool rolki! Ziomki też by takie chciały, ale na razie mama im pozwala jeździć tylko na 4 kołowym rowerku, bo są jeszcze za mali ;)
Widok na morze z Plaz i nieliczne! ławki
Po moich moich godzinnych piruetach, lub nawet wcześniej, gdy Y. w końcu się nudzi obserwowaniem mnie czy to się przewrócę jak kłoda, czy to wybiję sobie zęba o liczne kolumny na moim "skate parku", pakujemy moje mega ciężkie rolki w plecak i spacerujemy do domciu...przy blasku zachodzącego słońca...
W drodze powrotnej gramy w "papier/nożyczki/kamień" (ulubiona gra Y.), zwycięsca wybiera trasę: wzdłuż plaży lub zagajnika. Ja zawsze walczę o plażę, lubię obserwować zachodzące słońce i góry na kontynentalnej części Grecji.
Wiosna idzie, a wraz z nią dresiarze i wściekłe koguty!
Nie mam nic przeciwko kogutom,.. póki są normalne ;p
Czy już wspominałam, że w Grecji jest bardzo swojsko? Oh jest i to jak! Mieszkamy w trzecim co do wielkości mieście, a nasz dom jest otoczony podwórkami z drobiem. Często można zapomnieć, że jest się w mieście...często można zapomnieć, jak to było żyjąc w polskim mieście, jak Wrocław, gdzie zza okien dochodził szum rozpędzonych samochodów i stukot szyn tramwajowych...
Teraz koguty spędzają mi sen z powiek - dosłownie! Póki była zima, spoko, zapiał kogucik około godziny 4-5 rano i spokój do rana. Teraz koguty się wściekły! Pieją całą noc! A ja leżę w łóżku z oczami jak pięcio złotówki i gdy pomyślę, że idzie lato... że będziemy spać przy otwartych oknach...tzn. ja będę leżeć z pięciozłotówkami... nachodzą mnie różne myśli... jak te czikeny uciszyć? Ukatrupić?! Nie da rady, pilnują je psy! Ale najchętniej bym je zobaczyła zimne! Na mojej desce kuchennej! O! jak mój dzisiejszy obiad, czyli potwory morskie!
Kałamarnice czyli kalmary
Potwory morskie, które obrzydliwie wyglądają za to niebywale smakują. Dzisiaj po raz pierwszy samodzielnie je przygotowałam. Zadanie dosyć trudne... kiedyś brzydziłam się krojeniem filetu z kurczaka, teraz kurczak to "Pikuś" w porównaniu z moimi dzisiejszymi zdechlakami! Otóż! Zaczynamy od dokładnego opłukania potworów w wodzie. Następnie odcinamy główkę z odnóżami od reszty. Później odcinamy główkę z oczami, które wciąż na nas zerkają, od wąsiķów z mackami. Wyciskamy resztki zębów potwora z otworu pomiędzy ramionami. A teraz mój patent! "Tułowie" odwracamy wewnętrzną stroną na zewnątrz i wyciskamy całe to świństwo co to potwory zwykły mieć! Czyli woreczki z "atramentem" i ich śniadanie, np. małą, na wpół strawioną rybkę :) jak nie wierzycie, spytajcie mojej Mamy! Sama widziała na skypie ;)
Bardzo ważne jest usunięcie w wnętrza czegoś co jest chyba odpowiednikiem rdzenia kręgowego, jest to przezroczysta, czasami lekko różowa, sztywna "trawka", którą zawsze trzeba usunąć, ponoć jest toksyczna. Oczyszczenie połowy kilograma kalmarów zajęło mi około godziny, ale chciałam być pewna że nic mi nie stanie w gardle. I pamiętajcie - tylko dobrze oczyszczone "tułowie" i odnóża są jadalne.
Następnie każdego osobnika pokroiłam w krążki, do czystego woreczka wsypałam sporą ilość mąki pszennej, umieściłam w nim również kalmary i po szczelnym zamknięciu dokładnie wskrząsnęłam i wymieszałam, by mąka wszędzie oblepiła krążki i wąsiki. W międzyczasie na patelni rozgrzałam olej i smażyłam powyższe smakołyki przez około 10-15 minut, aż do uzyskania złocistego koloru. Oto efekt:
Mmmm... kalmary!
Posypujemy solą i obficie spryskujemy sokiem z cytryny. Pyszne i chrupiące!
Poniżej w wydaniu mojego męża w pełnym zestawie obiadowym
Sobotnie obżarstwo - Potwory, fryty i sałatka grecka (dla Ciebie Aniu ;))
Pycha! Polecam! Pamiętajcie, że kalmary muszą być złociste! wtedy będą chrupiące! Idealne są te z fotki nr 1, czyli moje :)
P.S. w międzyczasie wrzucam przepisy kuchenne na mojego drugiego zaniedbanego bloga:
www.kulinarne-eksperymenty.blogspot.gr
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz